Oczekiwanie na świt


Zachód słońca w Wielkim Kanionie w USA  przyciąga przez cały rok tłumy turystów, niezmiernie rozległa perspektywa linii zboczy  pozwala obserwować jak słońce powoli zbliża się do horyzontu. Wyczarowany przez naturę spektakl,  trwa długo i towarzyszy mu feeria gry świateł gamy zmieniających się kolorów, przechodzących w półtony i cienie, wygląda jak wielka multimedialna projekcja. Na zachód słońca przychodzą tłumy na platformy widokowe, na wschód już niewielu, w porównaniu z zachodem,  jest tylko dla wielu  krótką etiudą. Na wschód słońca trzeba wstać już o trzeciej nad ranem, w  ciemnościach dojść nad krawędź urwiska i czekać…  w nieruchomym chłodzie, w namacalnym zespoleniu z naturą czekać. Nie ma preludium, słońce z za horyzontu wschodzi niespodziewanie, rozcina kurtynę nocy smugą światła, trwa krótko, i po chwili robi się już jasny dzień.

… w mroku nocy, świecąc latarką,  odnalazłam uskok skalny, nie widziałam, czułam, że  poniżej przepaść jest.  Oczekiwanie na świt, ja na kamieniu, nieopodal kontury siedzącej myszy i ta niezwykła cisza,  jakby cała przyroda zamilkła, zamarła w bezruchu oczekiwania na narodziny dnia.  W czerni nocy nagle rozbłysło światełko, słoneczny poblask wydobył z mroku kontury kanionu,  rozśpiewały się ptaki, mysz  uciekła do norki…  Świt nad Wielkim Kanionem,  każdy kolejny poranek naszego życia to wielka radość, że po nocy nastaje dzień:)

Le coucher du soleil sur le Grand Canyon aux États-Unis attire de nombreux touristes tout au long de l’année. Une perspective très large des lignes des pentes permet d’observer le soleil qui s’approche lentement de l’horizon. Ce spectacle magique offert par la nature dure longtemps. Il est accompagné d’une féerie de jeux de lumières et de couleurs qui changent comme dans une projection multimédia, en passant par les demi-teintes et par les ombres. Nombreux sont ceux qui viennent ici pour admirer le coucher du soleil, rares sont ceux qui y viennent pour le lever du soleil qui comparé au coucher, pour certains, n’est qu’un court prélude.

Pour observer le lever du soleil il faut se lever à trois heures du matin, en marchant dans l’obscurité il faut atteindre le bord du précipice et attendre …. dans le froid inéluctable, attendre patiemment, fusionné avec la nature. Il n’y aura pas de prélude, le soleil se lèvera  subitement à l’horizon, une traînée de lumière coupera le voile de la nuit, cela ne durera pas longtemps, un instant après il fera jour.

… dans l’obscurité de la nuit, en éclairant le chemin avec une lampe de poche, j’ai trouvé une faille dans la roche, je n’ai pas vu, je n’ai pas senti que plus loin il y avait un gouffre. J’attends l’aube, moi assise sur une pierre, plus loin les contours d’une souris, assise elle aussi et ce silence inhabituel, comme si toute la nature s’était tue, s’est figée immobile en attendant la naissance d’un nouveau jour. Soudainement, dans le noir de la nuit une lueur, la lumière du soleil a éclairé les contours du canyon, les oiseaux se sont mis à chanter, la souris s’est cachée dans son trou … L’aube sur le Grand Canyon, chaque nouveau matin de notre vie est une grande joie de voir venir le jour après la nuit. 🙂